wtorek, 3 października 2017

saffransbullar, czyli szafranowe bułeczki z masą migdałową, białą czekoladą i żurawiną.


Jutro wypada w Szwecji jedno z najważniejszych świąt łakomczuchów, dzień cynamonowej bułeczki. Postanowiłam w tym roku odejść od ślimaków cynamoniaków, z racji, że mam ich ostatnio w pracy pod dostatkiem. Zamiast tego postawiłam na zapach grudnia w wariacji na temat szafranowej bułeczki lussekatter. Choć kocham te bułeczki, jak wszystkie szwedzkie klasyki, to jednak potrafią być chwilami zbyt suche. Stąd decyzja o napełnieniu ich masą migdałową, białą czekoladą oraz suszoną żurawiną. W akompaniamencie kawy z cudownej mieszanki ziaren ukochanej etopskiej Guji z nutami truskawki, jagody oraz wanilii, celebracja tego święta nie może być lepsza!





składniki na ciasto
1g szafranu (najlepiej zmielonego)
200g masła
500ml mleka
50g świeżych drożdży
180g drobnego cukru
1 jajko
1 łyżeczka soli
90g mąki typu rågsikt (mieszanka mąki pszennej i żytniej, jednak zamiast tego można dodać pszenną)
ok 850g mąki pszennej

składniki na wypełnienie
125g masła w temperaturze pokojowej
250g masy migdałowej
1 łyżka drobnego cukru
2 łyżeczki cukru wanilinowego
100g białej czekolady
szczypta kardamonu

+ roztrzepane jajko do nasmarowania bułeczek oraz cukier perlisty




W moździerzu mielimy szafran z łyżeczką cukru. W rondelku roztapiamy masło, po czym dodajemy szafran. Następnie wlewamy mleko, mieszamy i odstawiamy do ostygnięcia (masa ma być letnia, tak, żeby można było swobodnie włożyć tam palec, czyli ok 37 stopni).

Pokruszone drożdże wrzucamy do miski i zalewamy je masłem z szafranem. Mieszamy do rozpuszczenia drożdży. Dodajemy cukier, jajko i sól, mieszamy.
Do wszystkiego wrzucamy przesianą mąkę i zaczynamy wyrabiać ręcznie ciasto, ok 10 minut. Ma być odrobinę lepkie, jednak powinno swobodnie odchodzić od ścianek miski. Formujemy w kulkę i przykryte morką ściereczką zostawiamy do wyrośnięcia. Po jakiś 40 minutach, do godziny, powinno podwoić swoją objętość.




Można potraktować ciasto niczym kanelbullarki i zawinąć je w klasyczny sposób, tak jak TU. Możemy też zabawić się w fikuśne prawiewarkocze, o które pokusiłam się tym razem.
Wyrośnięte ciasto zagniatamy i wałkujemy na około 40cm x 60cm. Wyrabiamy nadzienie mieszając miękkie masło z cukrem (zarówno drobnym, jak i wanilinowym). Rozsmarowujemy masę równomiernie na rozwałkowanym cieście. Masę migdałową trzemy przez tarkę, białą czekoladę szatkujemy, po czym wszystko rozsypujemy równomiernie na 1/2 ciasta. Dosypujemy do tego suszoną żurawinę oraz szczyptę kardamonu.
Połową bez dodatków składamy ciasto na pół, przykrywając część z dodatkami. Wszystko składamy raz jeszcze na pół, tworząc kwadrat. Rozwałkowujemy całość na prostokąt. Wycinamy ok 1-2cm prostokątne paski z ciasta. Nacinamy każdy w połowie, skręcamy oba kawałeczki wokół siebie, tworząc spiralkę. Formujemy to w okrągłą bułeczkę. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu opis może być zbyt enigmatyczny, zatem podrzucam filmik, który ułatwi wizualizację tej czynności, o TU :)

Odstawiamy na chwilę do ponownego wyrośnięcia i rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Układamy bułeczki na papierze do pieczenia, smarujemy je roztrzepanym jajkiem, posypujemy cukrem perlistym i pieczemy każdą partię 7-12 minut (w zależności od piekarnika, na wyczucie).




Bułeczki powinny być delikatnie zarumienione, a buzie ucieszone, bo nie ma nic pyszniejszego na jesienne smutki! 

Smacznego!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz